02.09.2022
Góra Rudawiec. Ok. 1100 m.n.p.m. Do polecenia raczej z buta, my jechaliśmy prosto ze Śnieżnika, początkowo szlakiem granicznym z Czechami. Początek dość trudny, ale do zjechania dla tych co na MTB już trochę jeżdżą, później przeprawa przez błota, gdyż zamiast trzymać się zielonego szlaku i obejść ten szlak graniczny drogą po prawej stronie, utknęliśmy w borówkowym błotnym „lesie”. Droga była męcząca i ciągnęła się tak długo, że mieliśmy wrażenie, że nigdy się nie skończy, i choć GPS pokazywał jeszcze tylko 500 m, to było to chyba najdłuższe nasze 500 metrów w życiu J Cała trasa, mimo, że miała tylko 10 km, trwała prawie 4 godziny, mimo, że przerw było niedużo i tylko po to, by złapać oddech. Duuużo pchania rowerów, dużo ciężkich podjazdów i zjazdów. Dla rowerów trasa naprawdę trudna, piechotą spokojnie i na luzie można ją przejść.
Na szczycie jest skrzynka z pieczątką. Szczyt zalesiony, widoków nie ma, generalnie Rudawiec to taki szczyt, który niestety trzeba zdobyć, by zaliczyć KGP, ale z pewnością pieszo daje większą satysfakcję 😉 Po drodze borowiny, bardzo wąskie ścieżki, po których ciężko się rower prowadzi; sporo bagnisk, które trzeba było szerokim łukiem przez borowiny omijać, są też podejścia skaliste i mniej skaliste, ale za to strome, cała masa wszystkiego, co można sobie wymyślić, a czego nie chciałoby się spotkać na ścieżce rowerowej.
Na szczycie jest miejsce na ognisko. Zejścia dla rowerów nie znamy, możliwe, że go po prostu nie ma :/ Schodząc z Rudawca kierujemy się w stronę Bielic i Kowadła, na które się wybieraliśmy. Początek wydawał się możliwy do zjazdu, ale potem znów trafiliśmy na bardzo wąską ścieżkę tym razem nie między borowinami, lecz pomiędzy głazami i choinkami. Nawet pieszo trzeba było ją przemierzać tak, żeby się jakoś przed tym choinkowym zarośniętym młodnikiem bronić, a pod kołami mieliśmy coś w rodzaju gruzu po rozbiórce budynku 😛 Rudawiec lepiej zdobywać od strony Bielic, ponieważ jest po prostu krócej, i oczywiście zrobić to pieszo. Na temat Rudawca, już po jego zdobyciu, urodziło się nam sporo inside joków, które wspominamy z rozbawieniem.